Agnieszka Adamska, Wirtualna Polska: Kum Kaplica to kolejna barwna i wielowymiarowa postać w bogatej kolekcji pana ról aktorskich. Człowiek, którego nie da się jednoznacznie przyporządkować do kategorii "dobry" lub "zły". Jestem ciekawa, jak Pan postrzega swojego bohatera.
Arkadiusz Jakubik: Uwielbiam Kuma Kaplicę. Starałem się sprawić, żeby widz spojrzał na niego z empatią i kibicował mu. Kaplica da się lubić, bo to jest prawdziwy król przedwojennej, warszawskiej ulicy. Uwielbiany zwłaszcza przez tę biedniejszą część stolicy, robotniczo-żydowską. Kum Kaplica cały czas powtarza – a ja się z tym w pełni zgadzam – że jego serce bije po lewej, tej właściwej stronie. On jest takim Robin Hoodem, który potrafi zaopiekować się biedniejszymi i potrzebującymi ludźmi.
Żywa legenda.
I to dosłownie. W końcu przecież pierwowzorem Kuma Kaplicy był Łukasz Siemiątkowski, znany jako Tata Tasiemka – przedwojenny gangster, który swego czasu był dość prężnym działaczem PPS-u. To był taki facet od mokrej roboty, ale świetnie ustosunkowany z władzą – m.in. dlatego, że wcześniej siedział w carskim więzieniu z Walerym Sławkiem, przyszłym trzykrotnym premierem II RP. Nie da się ukryć, że relacja pomiędzy władzą a światem przestępczym polegała wówczas na przymykaniu oka na występki i niegodziwości – zwłaszcza że Tata Tasiemka bardzo chętnie dorzucał do partyjnej kasy pieniądze wyłudzone na Kercelaku. Legenda, o której warszawska ulica śpiewała pieśni.
Z taką postacią musiałem się zmierzyć w wersji serialowej i to było dla mnie ogromne wyzwanie. Jak pogodzić dobre cechy tego bohatera z jego mroczną naturą, ciężkimi przestępstwami, które ma na swoim koncie. Kiedy trzeba, nie waha się wydać wyrok, zabić z zimną krwią. Wie, że musi mieć posłuch, wzbudzać respekt i strach. Król Warszawy może być tylko jeden, a wataha wilków z każdej strony ideologiczno-politycznej tylko czeka, żeby zająć jego miejsce.
"KRÓL" - nowy serial CANAL+ | wywiad z Arkadiuszem Jakubikiem
Na ulicy zimny, bezwzględny gangster, w domu czuły mąż i kochający ojciec.
Właśnie na takim silnym kontraście próbowałem budować tego bohatera. Kum Kaplica miał dwa sprzeczne oblicza. Polski Dr Jekyll i Mr Hyde. Na co dzień niebezpieczny przestępca, morderca, stały bywalec domów publicznych, człowiek, którego się wszyscy boją, w domowych pieleszach stawał się potulny, zdominowany i zupełnie bezradny wobec uroku swojej żony i córeczek. Praca na sprzecznościach – to było właśnie to, co przyświecało mi podczas wymyślania psychologicznego portretu Kuma Kaplicy.
Domyślam się, że wyzwaniem była nie tylko sprzeczna natura tej postaci, ale także jej fizyczność.
Na potrzeby tego serialu trzeba było pożegnać cudowną wagę, jaką osiągnąłem podczas pracy na planie filmu "Wołyń". Pamiętam, jak reżyser Smarzowski delikatnie zasugerował mi wtedy, że jeżeli chcę zagrać Macieja Skibę, to warto byłoby trochę schudnąć, bo w tamtych czasach na Wołyniu ludzie raczej nie dojadali.
I udało się. Metamorfoza była bardzo widoczna.
Chyba 15 kg. Z pomocą dietetyczki w trzy miesiące osiągnąłem swoją idealną wagę 75 kg., którą udawało mi się utrzymać przez kilka lat. Pamiętam jak na początku 2019 roku spotkałem się z na pierwszej próbie z Michałem Żurawskim, który w serialu gra główną rolę, Jakuba Szapiro. Spojrzał na mnie i powiedział: "Arek, a co ty taki chudy jesteś? Przecież Kum Kaplica gruby powinien być, nie?". I faktycznie, musiałem popracować nad tym, żeby ponownie przybrać te kilkanaście kilogramów, które wcześniej z takim sukcesem udało mi się zrzucić. Nie było innej możliwości. Kum Kaplica gruby musi być i basta.
reklama

Miał pan wcześniej styczność z prozą Szczepana Twardocha?
Tak, znałem wcześniej książki tego autora. Bardzo cenię sobie "Morfinę" – uwielbiam Konstantego, wielowymiarowego głównego bohatera tej powieści. Bardzo lubię dzienniki Twardocha - "Wieloryby i ćmy". Kupiłem ostatnio "Pokorę", jego najnowszą powieść, lektura tej książki jeszcze przede mną. Sekunduję bardzo twórczości Szczepana Twardocha.
A przed nami premiera "KRÓLA" – serialowej ekranizacji kolejnej z wielkich powieści Twardocha.
Fantastycznie, że udało się zekranizować tę historię. Było to naprawdę trudne zadanie, które od początku wymagało konsekwencji i ogromnej cierpliwości producentów Anety Hickinbotham i Leszka Bodzaka oraz CANAL+. Chodziło przede wszystkim o odpowiedni budżet i na szczęście widać to w tym serialu. Dobrego serialu historycznego nie można zrobić za 5 złotych. Potem zawsze widać to na ekranie. I świetnie, że propozycję reżyserii przyjął Jan P.Matuszyński, że wszystkie odcinki wyszły spod jego ręki, współpraca z nim to była ogromna przyjemność.
Jak Pan przyjął ofertę zagrania w serialu "KRÓL"?
Propozycję otrzymałem jeszcze przed zapoznaniem się z treścią książki. Na początku nie byłem przekonany, miałem długą przerwę od grania w serialu i nie do końca chciałem wracać do tej formuły. Lepiej czułem się w konwencji filmu fabularnego. Pamiętam moją rozmowę z Leszkiem Bodzakiem, który powiedział, że jestem jedyną kandydaturą na Kuma Kaplicę. Poprosiłem go o scenariusz, na co usłyszałem: "Nie ma jeszcze żadnego scenariusza.” „Jak nie ma scenariusza? To o czym my rozmawiamy?” „Przeczytaj proszę książkę. Wtedy zrozumiesz." Posłuchałem go, przeczytałem "KRÓLA" i już nie potrzebowałem żadnego scenariusza, bo zobaczyłem, jak ciekawie jest ten świat opisany, jak ta historia wciąga. Zakochałem się w Kumie Kaplicy. Od razu poczułem, że bardzo chcę zagrać tę postać. To jedna z najciekawszych propozycji zawodowych, jaką dostałem w swoim aktorskim życiu.
Eleganckie garnitury, drogie samochody, piękne kobiety, gangsterskie porachunki. Sceneria "KRÓLA" przywodzi na myśl "Ojca chrzestnego", tyle że Nowy Jork zastępują ulice przedwojennej Warszawy. Jak się Pan czuł w takim barwnym, niecodziennym klimacie?
Znakomite doświadczenie. Nigdy wcześniej nie grałem takiej postaci osadzonej w takim świecie. Bardzo mi te eleganckie garnitury przypadły do gustu. Nawet zamówiłem sobie dwa u bardzo dobrego krawca. Oczywiście to nie oznacza, że będę teraz chodził wyłącznie w garniturach, bo jednak najlepiej czuję się w bojówkach i bluzach z kapturem. Ale raz na jakiś czas założyć garnitur à la Kum Kaplica i wsiąść do eleganckiego samochodu czemu nie. To była wspaniała podróż wehikułem czasu, za którą jestem bardzo wdzięczny twórcom tego serialu.
Jak wyglądał cały proces przemiany w Kuma Kaplicę?
Tworzenie wizerunku mojego bohatera to była wieloetapowa praca. Nad garderobą czuwała Emilia Czartoryska. Co ciekawe, inspiracją do wymyślania kostiumów Kaplicy był... Winston Churchill z jego trzyczęściowymi, bogato zdobionymi garniturami i charakterystycznym zegarkiem na grubym łańcuchu. Kaplica musiał nosić się elegancko – właśnie tak, jak były premier Wielkiej Brytanii. W tym celu do współpracy zaproszono najlepszego krawca, który szkolił się w zakładzie krawieckim z przedwojennymi tradycjami. Na planie miałem cztery przepiękne garnitury dokładnie jak z tamtych lat.
Z kolei za charakteryzację mojego bohatera odpowiadała Pola Guźlińska. W tej kwestii wzorowaliśmy się na wyglądzie Taty Tasiemki, czyli łysa głowa i oczywiście wypielęgnowany wąs. Pewnie nikt w to nie uwierzy, ale w serialu mam swój prawdziwy, wyhodowany wąs. Potem na koniec zdjęć wąs ten został odcięty w całości na pamiątkę pracy na planie tego serialu. Zabrałem sobie kosmyk. Pamiętam, że długo brakowało mi jednak czegoś w charakteryzacji tej postaci. Pomyślałem, że chcę na jego twarzy przeszłość Kuma, mapę życia, która pokazywałaby drogę, jaką przebył. Te wszystkie doświadczenia wojenne, konspiracyjne czy gangsterskie postanowiliśmy wyrysować na twarzy i głowie Kuma Kaplicy w formie dziesiątek blizn. Te ślady pokazują, jak ciężko zapracował sobie na to kim jest dzisiaj.
Rozumiem, że tytułowym królem jest właśnie Pana bohater?
Nie. Na samym początku faktycznie zobaczymy Kuma Kaplicę – króla warszawskiej ulicy, ale nie zapominajmy, że jednak głównym bohaterem powieści i serialu, jest Jakub Szapiro – świetny bokser i wierny pomocnik Kaplicy, którego ten kocha miłością ojcowską. Mój bohater od jakiegoś czasu zastanawia się, czy to właśnie Szapiro nie powinien w przyszłości zająć jego miejsca.
Na deskach Teatru Polskiego im. Arnolda Szyfmana w Warszawie można obejrzeć bardzo widowiskową inscenizację "KRÓLA" stworzoną przez genialny duet Strzępka&Demirski. W spektaklu Kuma Kaplicę gra wspaniały Krzysztof Dracz. Jestem ciekawa, czy widział pan tę sztukę.
Nie byłem na tym spektaklu z pełną premedytacją, żeby jednak stworzyć tę postać samodzielnie od początku do końca. Słyszałem same dobre opinie, czytałem wiele entuzjastycznych recenzji, ale musiałem sobie ten spektakl zostawić na później, żeby nie ispirować się pomysłami kolegów. Bardzo cenię sobie Krzysztofa Dracza, uważam go za wybitnego aktora teatralnego i filmowego. Mało tego, Krzysztof wiele lat temu był moim pedagogiem w szkole teatralnej we Wrocławiu. Prowadził zajęcia se scen współczesnych. Tym bardziej nie chciałem się sugerować kreacją jego Kuma Kaplicy.
Na czym polega wyjątkowość "KRÓLA" i dlaczego warto zobaczyć ten serial?
Nie mam wątpliwości, że to będzie najciekawszy serial historyczny ostatnich lat, którego bazą jest znakomita powieść jednego z najzdolniejszych polskich autorów. Każdy z odcinków został zrealizowany z ogromnym rozmachem, ale również z dbałością o detale. Jeżeli ktoś może to powinien koniecznie ten serial obejrzeć na ekranie kina domowego albo na dużym telewizorze. Bo wtedy tę świetnie trzymająca w napięciu historię z wybitnymi zdjęciami Kacpra Fertacza ogląda się jeszcze lepiej. Do tego ilość fantastycznych aktorów w obsadzie jest naprawdę imponująca. Takiej produkcji w XXI wieku w polskiej telewizji jeszcze nie było.