Borys Szyc: historia niczego nas nie uczy

– Nie doszukiwałbym się w Radziwiłku drugiej natury. To psychopata, który nie wie, czym jest empatia – nie pozostawia złudzeń Borys Szyc, odtwórca roli brutalnego warszawskiego gangstera. Tę postać zapamiętamy na długo chociażby ze względu na język, którym posługuje się Radziwiłek. Język, którego w pewnym momencie już nikt nie rozumie, nawet on sam.

Z Borysem Szycem rozmawiamy tuż przed premierą serialowej superprodukcji CANAL+ "Król" w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego, na podstawie głośnej powieści Szczepana Twardocha.

Monika Rosmanowska: Jest Pan miłośnikiem twórczości Szczepana Twardocha. Na długo przed rozmową na temat ekranizacji "Króla" przeczytał Pan wszystkie jego powieści, a "Morfinę" oczyma wyobraźni widział już nawet na dużym ekranie…

Borys Szyc: Fascynuje mnie sposób, w jaki Szczepan Twardoch snuje swoje opowieści. Jest w nich duży ból i cierpienie. Są też bardzo męskie. Ten sposób opowiadania o emocjach, które mężczyźni często skrywają i które w pewnym momencie w nich wybuchają, powodując dramat dookoła, jest mi bliski. W pewnym sensie utożsamiam się z tym, a przynajmniej utożsamiałem w dawnym życiu. To, jak pisze Szczepan Twardoch wywołuje we mnie pewne emocje, myśli. Ta literatura do mnie przemawia.

Twardoch niesamowicie operuje też językiem, faktami, tworzy rzeczywistość w niezwykle wyrazisty i realistyczny sposób. Za każdym razem czytelnik dowiaduje się czegoś nowego o czasach, w których rozgrywa się akcja powieści. Szanuję też Twardocha za ogromną wiedzę i research, który wykonuje. Nie wiem, czy czytała już Pani ostatnią jego powieść…

Borys Szyc w roli Janusza Radziwiłka.

Jestem w trakcie.

Zazdroszczę, że wciąż może Pani z nią obcować. "Pokorę" przeczytałem jeszcze przed jej ukazaniem się w druku i – cóż mogę powiedzieć – jest niesamowita. To inny od dotychczasowych rodzaj opowieści, myślę, że bliższy autorowi. To opowieść o Ślązaku i poszukiwaniu tożsamości w świecie, w którym każdy każdego próbuje zaszufladkować. Jeśli nie trafisz do szuflady, to nikt cię nie zrozumie. Już ten mocny początek, okopy, walka, I wojna światowa… Było już o tym sporo filmów.

Płynnie przeszliśmy z książki do filmu. Czytając widzi Pan obrazy zamiast kolejnych akapitów?

Rzeczywiście coś w tym jest, choć nie każda książka uruchamia ten proces. Twardoch ma wyjątkowy talent w tym względzie, pisze bardzo obrazowo. Jego język, sposób opowiadania jest nafaszerowany szczegółami. Nie da się nie dostrzec tych detali. Pierwszy film zawsze wyświetla się w mojej głowie, choć zdaję sobie sprawę, że później mogę boleśnie zderzyć się z wizją reżysera.

Wracając do "Króla", czy Radziwiłek, jeden z najbardziej wyrazistych i – jak mniemam – atrakcyjnych z aktorskiego punktu widzenia bohaterów, był tym, z którym chciał się Pan mierzyć?

Nie przeczę, przeszedł mi przez myśl, choć doskonałych bohaterów jest w powieści co najmniej kilku. A Radziwiłek…? Na pewno wymyka się wszelkim próbom klasyfikacji. To postać złożona ze sprzeczności. Swego rodzaju patchwork kilku kultur, tradycji. Twór, który mówi swoistym esperanto, złożonym z języka niemieckiego, jidysz, rosyjskiego i polskiego. Co ciekawe, wydaje mu się, że w każdym z tych języków mówi płynnie, tymczasem jedyną osobą, która tak naprawdę go rozumie jest Kum Kaplica. Reszta ze strachu po prostu potakuje, zgadzając się z każdym jego słowem.

Radziwiłek to wcielone zło. Gangster z wybujałym ego i ambicją, okrutny człowiek znęcający się nad słabszymi. Czy jest coś, czego może nie widać na pierwszy rzut oka, a co Pan dostrzegł w tej postaci?

Nie szukałbym tu drugiej natury. To nie jest gość, który hoduje w domu zwierzątko i – gdy nikt nie widzi – staje się czuły i opiekuńczy. Radziwiłek jest psychopatą, nie ma rozwiniętej tej części mózgu, która odpowiada chociażby za empatię. Nie wie, że sprawia ból, nie potrafi współodczuwać. Tiutczew (ochroniarz i najbliższy współpracownik Radziwiłka – przyp. red.) podrzyna delikwentowi gardło, a ten widzi w tym ładny obrazek. Trudno z takim człowiekiem o czymkolwiek dyskutować.

Także ze względu na język, czy raczej mieszankę języków, którymi się posługuje. To musiało być nie lada wyzwanie dla aktora. Szczepan Twardoch wspominał, że ćwiczył Pan do samego końca.

Jego też ćwiczyłem… Po przeczytaniu pierwszej wersji scenariusza pomyślałem, że tak może mówić każdy. Trzeba to było zmienić, kwestie Radziwiłka powinny być pokręcone, dziwne. Szczepan poprosił o dwa tygodnie i wrócił z zupełnie nowymi dialogami, bardziej pogmatwanymi. To była baza, w której mogłem mieszać, przestawiać, zmieniać i dodawać.

Miałem też w pamięci opowieści mojego przyjaciela Lejba Fogelmana o jego cudownym wujku Szlomo z Legnicy, który od lat mieszkał w Nowym Jorku i któremu także wydawało się, że mówi po polsku, choć przekręcał większość słów. Opowiadał na przykład: "dzisiaj w parku ja był i widział wirówkę. Wirówka jadła orzeszki mi". – "Jaką wirówkę? – No takie brązowe, co orzeszki je". To było bardzo inspirujące.

Jest taki moment w tej historii, gdy Radziwiłek zapędza się tak bardzo w tym, co mówi, że już nikt, włącznie z nim samym, tego nie rozumie. Co ciekawe, jest to coś, czego w książce nie było. Prezent od Szczepana Twardocha, który tę scenę i piękną tyradę, którą w niej wygłaszam, dopisał.

"Król", choć opisuje Warszawę końca lat 30. jest też bardzo aktualny. ONR i dziś ma się dobrze, a na ulice w obronie swoich praw wychodzą kobiety. Historia niczego nas nie uczy?

Nie, bo nie chcemy niczego się nauczyć. Dlatego też historia ciągle się powtarza. Ludzie tak szybko zapominają o tym, co było. Brakuje nam też często wyobraźni. Gdyby każdy miał wiedzę i otwartą głowę jak Szczepan Twardoch na pewno byłoby łatwiej. Niestety człowiek ma taką przypadłość, że dopóki się nie oparzy, dopóki nie przydarzy mu się coś naprawdę złego, to wydaje mu się, że to co się dzieje jest dalekie i go nie dotyczy. Nawet w trakcie pracy nad serialem nie spodziewaliśmy się, że do tego stopnia zmieni się nasz świat. Obraz chuligana ze znakiem ONR, który drze się pod kościołem i zrzuca ze schodów starszą panią do niedawna nikomu nie mieścił się w głowie.

"KRÓL" - nowy serial CANAL+ | wywiad z Borysem Szycem

Przedwojenną Warszawę w serialu gra Łódź, Pańskie rodzinne miasto. Rozumiem, że dla Pana była to nie tylko podróż w czasie, ale też sentymentalna podróż w głąb samego siebie.

Łódź bardzo się zmieniła, ale gdy razem z ekipą zjechaliśmy z głównych ulic i trafiliśmy na podwórka, które znałem z dzieciństwa, to okazało się, że wszystko jest takie, jak zapamiętałem. Blisko miejsca, w którym kręciliśmy sceny w paszteciarni jest cmentarz, gdzie pochowani są moi dziadkowie, często przechodziliśmy tędy z mamą. Szedłem doskonale znaną sobie ulicą i czułem jakby czas się zatrzymał. W tych podwórkach niewiele trzeba było zmieniać poza dodaniem dawnych szyldów czy zasłonięciem anteny telewizyjnej. Wszystko było naturalną scenografią. Łódź ma w sobie niesamowitą magię.

Scenografowie i kostiumolodzy pracujący przy "Królu" zadbali o każdy detal. Przeniesienie się w czasie nie nastręczało chyba większych trudności?

To prawda. Wszystko było tak dopracowane, namacalne, rzeczywiste. Mieliśmy do dyspozycji tysiące rekwizytów, często oryginalnych przedmiotów. Za każdym razem, gdy wchodziliśmy na plan, towarzyszyło nam duże zaskoczenie. Patrzyliśmy szeroko otwartymi oczami na to, co w danym dniu przygotowali nam scenografowie. Do tego mieliśmy przepiękne mundury, kostiumy.

Dobrze się Pan prezentuje w kostiumie. Jako Józef Piłsudski, Zbroja Lewenfisz w "Magnezji" czy Kantor w "Nigdy tu już nie powrócę".

Munduru mam już dość, za to Zbroja Lewenfisz to zupełnie inna bajka. Nie tylko musiałem przeżyć różne upokorzenia związane z przeobrażeniem się w kobietę, ale też odczuwałem fizyczne dolegliwości po tym, jak zostałem ściśnięty w pasie, by moja talia osy mogła ukazać się w pełnej krasie. Obecnie pracuję przy "Warszawiance", gdzie gram postać współczesną. Spodziewam się jednak, że w niedługim czasie zatęsknię do kostiumu.

"Król" zbliża się wielkimi krokami. Napięcie rośnie?

Czekam na premierę z niecierpliwością i jest mi przykro, że nie możemy zrobić tego tak jak planowaliśmy, z wielką pompą. Pomysłów było mnóstwo. To bardzo wdzięczny projekt, który aż się prosi o niestandardowe akcje promocyjne. Dziś z dużym napięciem czekam na reakcję widzów i jestem bardzo ciekaw jak to zostanie odebrane. Uwielbiam tę książkę i wierzę, że czytelnicy po obejrzeniu serialu nie będą rozczarowani.

Urok dawnych dni, czyli wielki powrót mody lat 30. Czy styl międzywojnia jest dziś atrakcyjny?

Niemal purytańskie długości i nadmiary materiału połączone z subtelnym, podkreślającym talię krojem i skrytymi rozcięciami, które nieoczekiwanie potrafią ujawnić zbyt wiele – stroje z lat 30. to funkcjonalność i ponadczasowy hołd złożony kobiecości. Patrząc na styl okresu międzywojennego, perfekcyjnie odtworzony w serialowej superprodukcji Canal + „KRÓL”, widzimy, że niektóre fasony wciąż są obecne w modzie. Noszone w latach 30. stroje wieczorowe, oficjalne, a nawet codzienne zachwycają także dziś.

Choć zabrzmi to paradoksalnie, moda to nie tylko stroje. Jest ona odbiciem swoich czasów, świadectwem ówczesnych nastrojów, kultury, przemian społecznych. Odchodzi wraz poczuciem znużenia epoką, ale potem powraca na fali nostalgii, staje się elementem łączącym przeszłość i współczesność.

Między koronką a stylem chłopczycy

Już na początki XX wieku, w epoce edwardiańskiej można było dostrzec, że idzie nowe –zaczęto uwzględniać potrzeby niższych klas społecznych i nastąpił rozwój kultury masowej – w tym sportu, kobiety stały się bardziej wyzwolone. Głos pokoleń burżuazji z jej skłonnością do konserwatyzmu nie był już tak znaczący, jak w XIX w. Jej miejsce zajęły środowiska związane z finansjerą. Szybki sukces wprowadzał na salony świeżą krew. Ludzi drapieżnych, nowoczesnych i często pozbawionych obyczajowych ograniczeń. Kobiety zrzucały gorsety, dosłownie i przenośni, a ich pole działalności w coraz mniejszym stopniu ograniczone było do roli pani domu. Ogromny wpływ na transformację ubioru miała I wojna światowa. Kobiety przejmując zadania, którymi do tej pory zajmowali się mężczyźni, przejmowały też ich styl. Odkryły odzież praktyczną i przystosowaną do warunków pracy. Zafascynowane sportem, jazzem i dynamicznym tańcem, zaczęły szukać ubioru, który byłby elegancki i jednocześnie wygodny.

TW latach 20. moda przestała nawiązywać do belle époque z przełomu wieków. Wylansowano tzw. styl "chłopczycy". Kobiety ścięły włosy, a swą uwagę skierowały na męskie stroje w damskim wydaniu. Obniżono talię, skrócono spódnice i zrezygnowano z gorsetów. Wieczorowe suknie miały luźny krój i obniżony stan, zyskały koralikowe obszycia, zakładano je przez głowę. Zniknęła odwieczna koronka, niemodna stała się bogato zdobiona biżuteria, dostojne nakrycia głowy. W ich miejsce pojawiły się ascetyczne perły, kapelusze-klosze z gładkiego filcu i opaski z pojedynczym piórem.

W 1929 r. doszło do wielkiego kryzysu gospodarczego, w wyniku którego świat mody zmuszony był sięgnąć po tańsze materiały i technologie. Wielu paryskich i amerykańskich krawców straciło klientelę. Zyskali przemysłowcy o niekonwencjonalnym podejściu to modowego biznesu. Odkryto potencjał masowej produkcji i handlu wysyłkowego. Kobiety bowiem nadal oczekiwały modnych kreacji, tyle że za niższą cenę. W świecie mody nadeszła kolejna zmiana, w totalnej opozycji wobec dotychczasowego stylu. Jej nieformalnymi przedstawicielkami były trzy francuskie projektantki – Madeleine Vionnet, która jako pierwsza wprowadziła ukośne cięcie, Jeanne Lanvin, znana z niepowtarzalnych haftów, oraz Coco Chanel i jej- cenione do dziś- eleganckie kostiumy z miękkiego dżerseju. To właśnie Vionnet, Lanvin i Chanel sprawiły, że moda w latach 30. stała się "kobieca": powabna, funkcjonalna i zmysłowa.

Futro, garsonka i … nylonowe eksperymenty

Na co dzień kobiety nosiły garsonki z poszerzonymi poduszkami na ramionach, przypominające męską marynarkę. Obowiązkowym elementem były wcięcie w talii i wąska spódnica z zaprasowanymi fałdami. Mieliśmy także powrót do długich sukienek z odkrytymi ramionami, inspirowanymi stylem Dalekiego Wschodu. Ich ozdobę stanowił proste naszyjniki z cennych pereł lub futrzana etola. Panowie nosili dwurzędowe marynarki i szerokie spodnie, które nie krępowały ruchów. Modę dyktowały światowej sławy hollywoodzkie gwiazdy, takie jak Marlene Dietrich, Mae West, Clark Gable czy Fred Astaire.

Jednym z najpopularniejszych domów mody w Paryżu był ten należący do Elsy Schiaparelli. Z kolei w Warszawie najbardziej znanym luksusowym sklepem i pracownią krawiecką był działający do roku 1936, Dom Mody Bogusława Herse, przy ul. Marszałkowskiej 150. Organizowano w nim ważne wydarzenia kulturalne, w których uczestniczyła sama prezydentowa Mościcka. To właśnie tam toczyła się akcja przedwojennej komedii "Jego ekscelencja subiekt" z Eugeniuszem Bodo w roli głównej. W ubraniach od Hersego chodziła cała ówczesna śmietanka towarzyska – politycy, arystokraci, piosenkarze i aktorzy, m.in. Hanka Ordonówna oraz małżonka prezydenta RP. Rok przed wydarzeniami o których opowiada serial „KRÓL” firma Bogusława Hersego musiała zaprzestać działalności, oddając klientelę takim firmom jak Dom Towarowy Braci Jabłkowskich, gdzie niższą jakość i masową powtarzalność oferty rekompensowały niższe ceny.

Wobec kryzysu gospodarczego i związanej z nim konieczności obniżania cen, w latach 30. zaczęto zwracać uwagę na tkaniny sztuczne. To właśnie wtedy rozpoczęto eksperymenty, które pod koniec dekady pozwoliły stworzyć pierwsze wyroby z nylonu, w latach 40 nylonowe pończochy, by wreszcie, w latach 50. dać światu rajstopy, które stały się jednym z symboli współczesności. Większa część polskich kobiet i mężczyzn szukała bowiem oszczędności i tańszych ubrań. Dużym powodzeniem cieszyły się perkale, dżerseje, różnego rodzaju dzianiny. Doceniono gotowe wyroby, których nie trzeba było zamawiać u krawca. Nadal jednak oczekiwano, by stroje miały styl i charakter. Projektanci odpowiadając na potrzeby społeczeństwa, lansowali materiały skórzane, wełnianą kratę, wzory kwiatowe, plisy, a nawet motywy zwierzęce. Nie trudno zaważyć, że wiele pomysłów z tamtego okresu do dziś inspiruje świat mody.

Styl retro we współczesnej garderobie

6 listopada na antenie CANAL+ będziemy mieli okazję zobaczyć pierwszy odcinek serialowej superprodukcji "KRÓL", której akcja toczy się w Warszawie, w 1937 r. Osią filmu są gangsterskie porachunki i dramatyczne wydarzenia politycznych tamtej epoki, ale jego tłem- fascynujący świat międzywojennej Warszawy: luksusowe samochody, piękne i eleganckie kobiety, fascynujący mężczyźni oraz niezwykła moda lat 30. To pierwsza w Polsce serialowa produkcja, w której tak bardzo zadbano o każdy, nawet najmniejszy detal. Począwszy od scenografii, dzięki której zobaczymy legendarne miejsca, których już niema, a kończąc na kostiumach, ubraniach, biżuterii i dodatkach.

W "KRÓLU" będzie można oglądać zjawiskowe, kobiece suknie balowe oraz codzienne stroje eleganckich Warszawianek. Silnych mężczyzn w stylowych kapeluszach, długich płaszczach i szykownych garniturach, które z uwagi na uniwersalny krój, trudno zamknąć w konkretnych ramach czasowych. Tak jak historia zdaje się zataczać koło, tak i moda ukazuje tu swój ponadczasowy charakter. Tak jak hollywoodzkim przykładem kooperacji świata mody i filmu może być współpraca The Brooks Brothers z twórcami filmu "Wielki Gatsby" czy kolekcja Ralpha Laurena zrealizowana specjalnie na potrzeby serialu "Downton Abbey", fascynacja „KRÓLEM” i stylem lat 30. stała się pretekstem do stworzenia niezwykłej kolekcji Answear.LAB KRÓL.

Ta limitowana kolekcja składa się z blisko 100 modeli ubrań, w tym ponad 20 pełnych damskich stylizacji i 3 męskich. Kolekcja Answear.LAB, czerpiąca z estetyki serialu "KRÓL", podkreśla wyzwoloną naturę kobiet i odwagę mężczyzn. Znajdziemy tam m.in. suknie z jedwabiu, wełniane płaszcze, a także szalenie modną w tym roku skórę z lyocelem oraz terylenem z recyklingu. Uzupełnieniem całości są charakterystyczne dla lat 30. rękawiczki, jedwabne apaszki oraz torebki, z których większość została uszyta w Polsce. Premierze serialu towarzyszy sesja ilustrującą całość kolekcji, którą zrealizowano m.in. w dawnym żydowskim domu modlitwy, gdzie dziś mieści się restauracja. Autorką zdjęć jest Marta Wojtal, a jedną z modelek - Lena Góra, która w "KRÓLU" wcieliła się postać Anny Ziembińskiej. Kolekcja ubrań dostępna jest na stronie Answear.com.

Miasto grzechu. Życie przestępcze w przedwojennej Warszawie

Przemoc, rabunki, narkotyki, porachunki gangsterskie i wszechobecna prostytucja. Warszawa lat 30. to nie tylko nowoczesne miasto, w którym kwitła nauka i kultura, ale także istne gniazdo przestępczości. Wraz z serialową superprodukcją Canal + „KRÓL” odkrywamy grzechy i mroczne sekrety przedwojennej stolicy.

Dwudziestolecie międzywojenne w wielu wspomnieniach jawi się jako krótki, choć wspaniały okres w dziejach Polski. Warszawę lat 30. kojarzymy głównie z dynamicznym rozwojem, nowoczesnością i dostatkiem, a także bujnym życiem towarzyskim stołecznych elit i ludzi sukcesu. Wytworne lokale, w których celebrowano wolność i radość życia, huczne bale, teatry wystawiające najlepsze sztuki epoki, kabarety muzyczne i satyryczne, zachwycające rewie – tak często przedstawiają tę epokę pisarze i filmowcy. W rzeczywistości międzywojnie miało także mroczne strony. Radość z odzyskanej niepodległości skutecznie mąci wszechobecna bieda, a także atmosfera wrogości, niepokoju i wzajemnych napięć pomiędzy polskim obywatelam. Konflikty na tle materialnym, politycznym i rasowym dolewają oliwy do ognia, a dodatkowo w powietrzu unosi się widmo kolejnej wojny.

Walki na ringu, porachunki na ulicy

Przedwojenna Warszawa epoki „KRÓLA” jest podzielona. Majątkowo, etnicznie i religijnie. To miasto biedy i bogactwa, ludzi sukcesu i przegranych. Polaków, Żydów, piłsudczyków i endeków, skrajnej prawicy i radykalnej lewicy. W latach 30. te podziały były niezwykle ostre. Na ulicach co rusz ścierały się agresywne, bezwzględne oddziały i milicje. Swoich bojówkarzy mieli nacjonaliści, socjaliści, związkowcy, a nawet Żydzi. Wszystkie te bandy mają swoich zwolenników, którzy kibicują ich poczynaniom zarówno na demonstracjach jak i w mrocznych zaułkach miasta, gdzie kastetem i nożem rozwiązuje się zawiłe spory ideologiczne. Nienawiść pobratymczą dostrzec można nawet na ringu bokserskim, gdzie zwolennicy różnych opcji politycznych mając własne kluby sportowe, z nieskrywaną radością wybijają sobie zęby i miażdżą nosy.

"KRÓL" - nowy serial CANAL+ | wywiad z Barbarą Jonak

Szczęśliwa, rozbawiona stolica to obrazek ukazujący zaledwie część rzeczywistości tamtych czasów. Ta druga, mniej optymistyczna część to dojmująca bieda gorszych dzielnic, wszechobecne burdele, brudne meliny, pobicia i morderstwa z zimną krwią. Dla wielu osób z nizin społecznych działalność przestępcza była nie tylko sposobem na życie, ale także jedyną szansą przetrwania w mocno spolaryzowanej i bezwzględnej Warszawie. Systematyczne polityczne zamieszki oraz krwawe i często tragiczne w skutkach walki o pieniądze i wpływy na stołecznych ulicach utwierdzały mieszkańców miasta w przekonaniu, że politycy i funkcjonariusze policji zupełnie nie panują nad sytuacją. Rosło przekonanie, że realną władzę w mieście sprawują polityczni awanturnicy i niebezpieczne grupy przestępcze. To owocowało kryzysem demokracji i sporą społeczną akceptacją dla rozwiązań autorytarnych.

Haracze i egzekucje i białe złoto

Przedwojenne gangi Warszawy utrzymywały się z kradzieży, napadów rabunkowych i oszustw. Przestępcy z darem perspektywicznego myślenia zaczęli też dostrzegać potencjał tkwiący handlu narkotykami (szczególnie relatywnie tanią kokainą, nazywaną wówczas "białym złotem" po która coraz chętniej sięgała klasa średnia). W latach 30. podstawowym dochodem stołecznych gangsterów pozostawały jednak haracze pobierane od właścicieli sklepów i drobnych przedsiębiorstw. Osoby prowadzące interesy na terytorium zarządzanym przez bandytów były zmuszane do uiszczania comiesięcznych opłat, rodzaju podatku od prowadzonej działalności. Kwoty te były czasem tak wysokie, że przedsiębiorcom ledwo starczało na życie. Zastraszeni i terroryzowani ludzie w obawie o własne życie i bezpieczeństwo najbliższych, najczęściej godzili się na narzucone warunki. Nieliczni buntownicy za swój sprzeciw musieli zapłacić bardzo wysoką cenę. Pobicia, a niekiedy bestialskie zabójstwa miały być dla innych przestrogą i nauczyć warszawiaków posłuszeństwa.

Kobiety pracujące i przedwojenne domy publiczne

Życie warszawskiego półświatka koncentrowało się w podrzędnych barach, tanich spelunach i różnej klasy burdelach, gdzie gangsterzy odbywali narady i bawili się po pracowitym dniu. Tam załatwiali interesy i zażywali uciech, racząc się trunkami i korzystając z usług zatrudnionych dziewcząt. Choć prostytucję i działalność domów publicznych głośno potępiano, walka z nierządem prowadzona była bez specjalnych sukcesów. Zbyt wielu było chętnych do zabaw z paniami nie najcięższych obyczajów.

Klientami stołecznych kurtyzan byli nie tylko przestępcy, ale wielu szacownych warszawiaków. Lupanary odwiedzali politycy z rządu i opozycji, oficerowie i urzędnicy, przemysłowcy i robotnicy, ludzie uchodzący na co dzień za przyzwoitych i statecznych obywateli. Zależnie od grubości portfela- w luksusowych świątyniach rozpusty lub ciemnych bramach i zaułkach szukali chwili zapomnienia bogaci i biedni. Trzeba zaznaczyć, że o ile uliczne prostytutki najczęściej żyły w nędzy, to przedwojenne burdele były doskonale prosperującym biznesem, prowadzonym najczęściej przez weteranki zawodu, które dbały o jakość usług i komfort klientów. W serialu "KRÓL" udało się odtworzyć jeden z najbardziej znanych i luksusowych burdeli przedwojennej Warszawy, który w kamienicy na rogu ulic Piusa XI (dziś Piękna) i Koszykowej prowadziła charyzmatyczna burdelmama Ryfka Kij. W serialu CANAL + lokal pełni rolę bazy i schronienia dla gangu Kuma Kaplicy.

W nowej produkcji opartej na bestsellerowej powieści Szczepana Twardocha odkryjemy więcej mrocznych sekretów podziemnego świata przedwojennej Warszawy. Premiera serialu "KRÓL" już w listopadzie w CANAL+.

Gazeta Królewska

uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij
Wyłącz Adblocka, aby w pełni cieszyć się zawartością tej strony.